Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków,
moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje
miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków,
moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje
miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków,
moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje
miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków,
moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje
miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków,
moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje
miasto.
Jezu! Jak jeden telefon może pozbawić spokoju ducha! Spać nie mogę, jeść nie mogę, śmiać się nie mogę, pić nie mogę. Nawet spakować się do Macedonii nie mogę. I przede wszystkim zdecydować się nie mogę. Brawo Lola, twoje marzenie się spełniło, a ty tchórzysz i wynajdujesz miliony powodów, dla których warto siedzieć tutaj.
Z drugiej strony masa argumentów przemawiająca za studiowaniem "u siebie". Bo za darmo, bo można zainwestować w angielski, bo nie trzeba zaczynać wszystkiego od początku.
Niedobrze mi i
dziecinnie chcę, żeby ktoś zadecydował za mnie. A czas mam do czwartku. Cudnie.