piątek, 25 maja 2012

Kod ubraniowy

Chociaż najbardziej ekscytującą częścią ślubu wydaje się być kościelna uroczystość, to wszystko, co naprawdę na znaczenie, rozgrywa się już na przyjęciu. Zdejmujesz płaszcz (kogo ja oszukuję, w moim przypadku jest to skórzany, czarny harlej) i... znajdujesz się pod ostrzałem spojrzeń rodziny. Ciocia Magda szepcze coś do cioci Ewy na temat twoich butów, a babcia ocenia długość sukienki. Martyna - kuzynka, dyskretnie szepcze ci do ucha, żebyś sobie rajstopy podciągnęła, bo się marszczą (a to nie rajstopy, ale p o ń c z o c h y  n y l o n o w e, więc te marszczenia są naturalne). I tak dalej i tak dalej... Znacie? No właśnie. O tyle o ile z sukienką na pierwszy dzień ślubu nie ma problemu (moje spełnienie marzeń z Restyle), to drugi dzień trochę mnie martwi. Na zaproszeniu widnieje bowiem napis: casual. A dokładnie smart casual. Ale przecież nie można przyjść w tym, co się nosi cały tydzień!

Wobec tego mały dylemat sukienkowy. Pomożecie?

Kolory są przekłamane, bo zdjęcia z telefonu. Mój aparat się ładuje. I ładuje i ładuje.

Sukienka numer 1 - ogniście czerwona (wbrew temu, co widać na tragicznym zdjęciu), rozkloszowana, w tańcu falbaniasta, dobrze się układa w biuście, utrzymuje się na ramionach (trochę z stylu dekoltu hiszpańskiego). Wady: trochę zwyczajna, mogłabym nosić na codzień.

Sukienka numer 2 - czarno-biała z różyczkami. Na górze satyna, na dole tiul. Dopasowana, krótka, obcinana pod biustem. Wady: dekolt zdecydowanie nieprzyzwoity. Ja nie jestem przesadnie pruderyjna, ale obawiam się, że moja rodzina tak.

Sukienka numer 3 - mała czarna, bardzo dopasowana i bardzo (!) krótka. Wady: w czarnej sukience idę już na pierwszy dzień wesela. Poza tym długość - absolutnie nie należy się w niej schylać.

Sukienka numer 4 - bez ramiączek, czerwona w białe kropki. Wyglądam w niej jak baby doll. Ma wszytą halkę, wiec dość dobrze sie układa. Wady: strach w niej tańczyć, bo trzyma się tylko na biuście (a jak ktoś go nie ma, to ma problem).

 
Doradzicie?

Już jutro moje pierwsze wiejskie wesele - ale jestem podekscytowana!

12 komentarzy:

  1. hmm, lepiej by było, jakbyś pokazała, jak w tych sukienkach wyglądasz :)

    ja miałam jechać na wiejskie wesele w sierpniu, ale niestety wtedy będę chyba wyjeżdżać i nie pojadę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie zrobiłabym zdjęcia w sukienkach, ale brak mi już czasu :c

      A weselem swoim aż tak bardzo się nie przejmuj, bo może się jeszcze okazać (i najczęściej tak właśnie jest), że wakacje będą o wiele, wiele ciekawsze, niż ono :)

      Usuń
  2. Moim zdaniem najładniejsza ta czarna, trójeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wydaje mi się, że to na nią jednak się zdecyduję :)

      Blog zniknął na zawsze?

      Usuń
  3. Byłoby zabawnie, gdyby czarna, dlatego czarna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa wesela mi się szykują w czerwcu plus trzecie, trochę później, gdzie będę starszą. Wtedy dopiero będę mieć problem z sukienkami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ubiegłym roku miałam podobną sytuację (też trzy wesela) i nie dałabym rady bez przyjaciółek, które chętnie mi swoje sukienki pożyczały :)

      Usuń
    2. Z tymi pożyczkami to nie najgorszy pomysł :D

      Usuń
    3. Jedyny sposób, by nie zrujnować swoich finansów ;)

      Usuń
  5. 2 albo 4 - odpowiednie:)
    Zniknie Ci;) Ja też lubię naturalność. Jaram się piegami♥:)

    OdpowiedzUsuń
  6. a to miejsce jest genialne, możesz się rozsiąść na fotelu, przy lampce,zamówić sobie kawę, gorącą czekoladę, wino albo ciasto... zamykają po wyjściu ostatniego klienta :)

    OdpowiedzUsuń