wtorek, 21 sierpnia 2012

The road is home

Ostatnie dni to same powroty byłych chłopaków, odświeżania przyjaźni zapomnianych w codziennej bieganinie, spijanie piwa z nieoczekiwanie spotkanymi ludźmi o których się pozapominało. Praca, praca, praca. 25h na dobę. Ale jakoś trzeba zarobić na podróże. Podróże. Wiedeń, Bratysława, Praga. Dziękuję z całych sił za to, że we wszystkich tych wspaniałych miastach mam znajomych, u których można przenocować.

Słowacja
Wszyscy malujemy paznokcie u stóp
Rozmówki polsko-słowackie
Autopstryk!

Próbowałam wielu nowych rzeczy: uczestniczyłam w sesji fotograficznej, uszyłam sukienkę od zera, trudniłam się inną pracą, niż hostessowanie, zdobyłam szczyt, tresowałam psa. Przyrządziłam domowej roboty masło orzechowe, przestałam tęsknić za tymi, za którymi nie warto, piłam hipsterską kawę z hipsterskiego kubka, zrobiłam pierwszy krok w stronę zdrowego odżywiania (o!).

Ostatnio ciągle męczy mnie sen o zakupie sportowego stanika.
Potrafi go ktoś zinterpretować?

czwartek, 2 sierpnia 2012

Hey, sexy nurse - czyli pielęgniarstwo, biologia i patologia



Być może wspominałam już o tym w komentarzach pod ostatnimi postami, ale teraz mogę powiedzieć oficjalnie: jestem studentką pielęgniarstwa. Niestety nie w Krakowie i nie na UJ. Co więcej, nie opuszczam nawet rodzinnego miasta. Zostaję tutaj i od października można będzie spotkać mnie błąkającą się po włościach lokalnej uczelni. Studiowanie w NT nie jest szczytem moich marzeń, dlatego planuję przenieść się po pierwszym roku (sprawdzałam i jest taka możliwość). Ale przecież nie o tym chciałam pisać.

Bo bardziej zaskakujące od porażki, którą poniosłam przy rekrutacji (wierzcie lub nie, ale o moim być albo nie być na "najstarszej uczelni w kraju" zadecydował dokładnie jeden punkt), jest podejście innych do tego kierunku i mojego przyszłego zawodu. O czym mowa? Wiecie co, na ten temat nie trzeba się dużo rozpisywać, wystarczy, że wpiszecie sobie w wyszukiwarkę hasło: "nurse". Przekonacie się, o co mi chodzi. I okaże się nagle, że do wykonywania tego zawodu potrzebny jest nie dyplom, a kusy, obcisły uniform plus jakiś fikuśny, najlepiej różowy stetoskop, używany oczywiście w charakterze li i jedynie erotycznej zabawki. Przez ładną, cycatą blondynkę, rzecz jasna.

Jeszcze ciekawiej jest, kiedy poznaję nową osobę i wywiązuje się taki oto dialog:

- Na co się dostałaś?
- Na pielęgniarstwo.
- No proszę, proszę... Pani pielęgniarka! Uuu...! - i w tym momencie zazwyczaj następuje ryk, przypominający odgłosy włoskich robotników na widok długonogiej blondynki w mini.

Trochę inaczej wyglądało to jednak wśród znajomych, szczególnie tych z liceum. Kiedy powiedziałam im, na jakie studia się wybieram, usłyszałam tylko: "i co, chcesz całe życie myć tyłki starym dziadkom?". Warto podkreślić, że większość tych osób planuje zostać wielkimi dyrektorami, biznesmenami i filologami, kończąc swoje politologie, stosunki międzynarodowe i pedagogiki wszelkiej maści. Jaki procent (promil?) z nich znajdzie później pracę w swoim zawodzie? Oczywiście pytanie retoryczne.

Ja decyzję o wyborze studiów podjęłam w pełni świadomie i do tego stosunkowo wcześnie - przynajmniej w porównaniu do kolegów i koleżanek ze szkoły - bo już pod koniec pierwszej klasy liceum. Zanim jednak decyzja zapadła, przepracowałam wiele godzin na rożnych oddziałach w szpitalu w ramach wakacyjnych i zimowych praktyk czy
wolontariatu. 
 I mam nadzieję, że postąpiłam słusznie.