niedziela, 17 czerwca 2012

Szepty i krzyki

"u mnie wszystko jak dawniej, tylko jeden samobójca więcej, tylko jedna znów rodzina rozbita, tylko życie pędzie coraz prędzej (...) u mnie wszystko jak dawniej tylko świat jest mniej kolorowy, tylko życie pędzi coraz prędzej, tylko ludzie szybciej tracą głowy..."

Chyba zaraz zwymiotuję, tak mi niedobrze.

Szkoda tylko, że z uwagi na mnie, rezygnujesz też z S. i O. - szkoda, że nasza paczka już nie istnieje. Szkoda, że wczoraj zamiast powiedzieć szczerze, że nie masz ochoty na moje towarzystwo, wykręcałeś się odległością, zmęczeniem - wszystkim. Mdliło mnie na myśl, że w czasie, kiedy my oglądamy mecz, ty pewnie siedzisz z Igą, Ewą, Anką, nie wiem, jak ma na imię, nie wiem ale się pewnie dowiem, to przecież takie małe miasto. Ty byłeś wtedy z nią i robiliście to wszystko, o czym nie chcę myśleć i mówiłeś to wszystko co mnie, a tymczasem na talerzu u nas w salonie stygły gofry dla Ciebie, a w lodówce chłodziło się piwo, bo łudziliśmy się, że może znów się z nami tylko droczysz i jeszcze przyjedziesz. Nie pojawiłeś się, S. wyrzuciła gofry, ktoś komuś strzelił bramkę, nieważne. Wszystko zrobiło się nieważne, kiedy tak siedzieliśmy: ja, S., O., D., R. i P. 
Widzimy, że to już koniec, nie będzie jak dawniej, nie może być, wszystko płynie, przyjaciele przychodzą i odchodzą, jeszcze tylko chwila, może dwie i znów będziemy tylko we trzy.

Pamiętam te dni, kiedy nasze cotygodniowe piątkowe spotkania przypominały stały punkt w harmonogramie uporządkowanego małżeństwa, kiedy każdy weekend zaczynał się od tego, że my wpadałyśmy do któregoś z chłopaków, albo jeden z nich przyjeżdżał do nas i razem szliśmy do drugiego lub też oni trzej przychodzili i albo siedzieliśmy wszyscy, albo gdzieś wychodziliśmy.
Teraz zdziwiłabym się, widząc któregokolwiek z Was w piątek wieczorem bez uprzedniego zaproszenia czy proszenia, szczególnie Ciebie, W.

Styczeń i luty były najpiękniejsze, później było już tylko gorzej.

Wszyscy jesteście tacy sami, znikacie zawsze z początkiem lata, zostawiając po sobie tysiące wypłowiałych zdjęć i kroplę trucizny, którą każdy z was nosi w sobie, jakbyście byli tylko pojemnikami na ten jad, szklanymi flakonikami, chodzącymi, mówiącymi fiolkami.

Lubię myśleć, że wszyscy jesteście tacy sami.

Włochy, październik 2011

Skoro już dawno Ci się znudziłam, to po jaką cholerę mówiłeś, że kochasz? Od stycznia czekałam na te słowa, wypowiedziane w czerwcu są już nic niewarte. Gdybyś kochał, nie byłoby żadnej innej, nie mówiąc o trzech. Było mi strasznie przykro, kiedy życzenia urodzinowe składali mi najbardziej zapomnieni znajomi, a Ty nie wysiliłeś się nawet na głupiego sms'a. Kiedy się ostatnio widzieliśmy? O, chyba dwa tygodnie temu, jeszcze na bacówce, kiedy pozwoliłam Ci na więcej, niż bym się spodziewała. Jakie to typowe.

11 komentarzy:

  1. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na tak miłego słowa..?:) Dziękuję kochana:*
    Co za patałach z tego W. Jak on tak mógł;/

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana, tak to już jest z ludźmi. sama boleśnie doświadczyłam tego wielokrotnie i chyba trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić. jak by nie patrzeć, każdy ma swoje życie i może w nim zrobić co chce i nie ma żadnych zobowiązań wobec nikogo. a to, że ktoś cierpi, to już nie jest jego problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałaś info po egzaminowe to zapraszam do lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie, będzie na pewno więcej niż 70%, na pewno zdasz i będzie super:* Aaaa mamy wakacje:D

    OdpowiedzUsuń
  5. faceci...
    ja chciałabym trafić kiedyś na takiego, który sprawi, że przestanę mysleć, że wszyscy oni są tacy sami.

    OdpowiedzUsuń