poniedziałek, 4 lutego 2013

Fatamorgana

Zgaś w sobie dziecinną radość życia, przestań się czemukolwiek dziwić. Całkowicie pogrzeb jakikolwiek entuzjazm dla życia. To już widziałaś, z tego pieca już chleb sto razy jadłaś, kosmitę już dawno spotkałaś, na Marsie byłaś z panem z warzywniaka, tylko ci się nie chciało tam zostać, bo nie było sushi baru.

Zostań panią Dulską.

Zawsze bądź poważny, żeby ktoś nie pomyślał, że jesteś wesoły - albo - że masz za łatwe życie. Mówi się o problemach - tylko na serio i nie ma miejsca na śmiech i beztroskę. Żadnego luzu, tylko maksymalne zaciskanie pośladków. Na ulicy pokaż wszystkim jedyne słuszne oblicze, skrzywioną mordę.

 2012-2013


niedziela, 18 listopada 2012

1000 lost children

Każdy ma coś na głowie, wszyscy mają gorsze i lepsze chwile. Swoje problemy i ich rozwiązania. Czas przelewa mi się jak przez palce, czuję gorący oddech anatomii i fizjologii na karku, poza tym brak zdecydowania i wiele innych rzeczy, na które nie będę się żalić, a które bolą.

Mimo to nigdy nie było mi jeszcze tak dobrze. Czuję się kochana, potrzebna, czuję, że wszystko jest na swoim miejscu. Nareszcie.

Mam na imię Lola i chyba zwariowałam.



"Nie w porę może przyjść czkawka, okres, śmierć lub sąsiadka. Ale nie miłość."




sobota, 29 września 2012

Hey ho, let's go!

Mogłabym jęczeć, że olaboga! Bo dzisiaj się wyprowadzam, bo przez jakiś czas będę w mieszkaniu tylko z K., bo wszyscy straszą, że na studiach to dopiero zobaczę! Bo nowe łóżko niewygodne, a i Internetu przez jakiś tydzień również nie będzie. Tylko to takie głupie narzekać na nieuniknione.

Mieszkamy w czwórkę, M., Ł, K. i ja. Prawo, prawo, WOT i moje pielęgniarstwo. Dwie dziewczyny, dwóch facetów. Żadne z nas nie lubi gotować i sprzątać, za to wszyscy lubimy jeść i długo okupujemy łazienkę. Przez te cztery miesiące zapomnieliśmy już pewnie, jak to jest się uczyć. Test z samodzielności czas zacząć.

Czyli Kraków, jednak Kraków. Następnym razem odezwę się już pewnie stamtąd.

_______
edit.
Siedzę już w naszym studenckim mieszkanku w szlafroku i z maseczką na twarzy. Kochany K., nie tylko wziął, ale nawet pozwolił mi korzystać ze swojego bezprzewodowego Internetu, więc nie zginę. Wczoraj za pomocą szablonów na ściany, firanek, zasłonek, kwiatów i książek sprawiliśmy, że nasz nowy dom wygląda trochę mniej obskurnie i trochę bardziej przytulnie. Jak tylko doprowadzę się do porządku po wczorajszej rakii, idę na miasto się zgubić. Obym tylko zdążyła wrócić przed 19:00, bo wieczorem idziemy się odchamić do teatru.

enjoy!

piątek, 21 września 2012

Migawki

Nie wiem, od której strony mam ugryźć tę Macedonię.

Zdjęcia nietknięte fotoszopem, chyba po raz pierwszy na tym blogu.

Po zwiedzeniu Włoch myślałam, że nic mnie już tak nie zachwyci. A tu taka niespodzianka. Ohrid z całym swoim klimatem, pogodą, otwartymi ludźmi, kuchnią, muzyką, tańcem i historią jest znacznie bardziej fascynujący, niż palące słońce Śródziemna.

Warto było spędzić dobę w autokarze, stać 1,5h na granicy serbsko-macedońskiej, a nawet chodzić 3 dni z pękniętą kością, bo zobaczyć ruiny średniowiecznych zamków, zaśpiewać w amfiteatrze, nauczyć się lokalnych tańców i przyśpiewek, dać się skubać peelingującym rybkom. I ta sałatka szopska! I rakija! 365 cerkwi i kilka meczetów z imponującymi minaretami. Przeżyjmy to jeszcze raz.

Za rok.

Dobra, a Serbska wersja jeszcze lepsza.

wtorek, 4 września 2012

Całotygodniowe mdłości

Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto, Kraków, moje miasto.

Jezu! Jak jeden telefon może pozbawić spokoju ducha! Spać nie mogę, jeść nie mogę, śmiać się nie mogę, pić nie mogę. Nawet spakować się do Macedonii nie mogę. I przede wszystkim zdecydować się nie mogę. Brawo Lola, twoje marzenie się spełniło, a ty tchórzysz i wynajdujesz miliony powodów, dla których warto siedzieć tutaj.

Z drugiej strony masa argumentów przemawiająca za studiowaniem "u siebie". Bo za darmo, bo można zainwestować w angielski, bo nie trzeba zaczynać wszystkiego od początku.

Niedobrze mi i dziecinnie chcę, żeby ktoś zadecydował za mnie. A czas mam do czwartku. Cudnie.

wtorek, 21 sierpnia 2012

The road is home

Ostatnie dni to same powroty byłych chłopaków, odświeżania przyjaźni zapomnianych w codziennej bieganinie, spijanie piwa z nieoczekiwanie spotkanymi ludźmi o których się pozapominało. Praca, praca, praca. 25h na dobę. Ale jakoś trzeba zarobić na podróże. Podróże. Wiedeń, Bratysława, Praga. Dziękuję z całych sił za to, że we wszystkich tych wspaniałych miastach mam znajomych, u których można przenocować.

Słowacja
Wszyscy malujemy paznokcie u stóp
Rozmówki polsko-słowackie
Autopstryk!

Próbowałam wielu nowych rzeczy: uczestniczyłam w sesji fotograficznej, uszyłam sukienkę od zera, trudniłam się inną pracą, niż hostessowanie, zdobyłam szczyt, tresowałam psa. Przyrządziłam domowej roboty masło orzechowe, przestałam tęsknić za tymi, za którymi nie warto, piłam hipsterską kawę z hipsterskiego kubka, zrobiłam pierwszy krok w stronę zdrowego odżywiania (o!).

Ostatnio ciągle męczy mnie sen o zakupie sportowego stanika.
Potrafi go ktoś zinterpretować?

czwartek, 2 sierpnia 2012

Hey, sexy nurse - czyli pielęgniarstwo, biologia i patologia



Być może wspominałam już o tym w komentarzach pod ostatnimi postami, ale teraz mogę powiedzieć oficjalnie: jestem studentką pielęgniarstwa. Niestety nie w Krakowie i nie na UJ. Co więcej, nie opuszczam nawet rodzinnego miasta. Zostaję tutaj i od października można będzie spotkać mnie błąkającą się po włościach lokalnej uczelni. Studiowanie w NT nie jest szczytem moich marzeń, dlatego planuję przenieść się po pierwszym roku (sprawdzałam i jest taka możliwość). Ale przecież nie o tym chciałam pisać.

Bo bardziej zaskakujące od porażki, którą poniosłam przy rekrutacji (wierzcie lub nie, ale o moim być albo nie być na "najstarszej uczelni w kraju" zadecydował dokładnie jeden punkt), jest podejście innych do tego kierunku i mojego przyszłego zawodu. O czym mowa? Wiecie co, na ten temat nie trzeba się dużo rozpisywać, wystarczy, że wpiszecie sobie w wyszukiwarkę hasło: "nurse". Przekonacie się, o co mi chodzi. I okaże się nagle, że do wykonywania tego zawodu potrzebny jest nie dyplom, a kusy, obcisły uniform plus jakiś fikuśny, najlepiej różowy stetoskop, używany oczywiście w charakterze li i jedynie erotycznej zabawki. Przez ładną, cycatą blondynkę, rzecz jasna.

Jeszcze ciekawiej jest, kiedy poznaję nową osobę i wywiązuje się taki oto dialog:

- Na co się dostałaś?
- Na pielęgniarstwo.
- No proszę, proszę... Pani pielęgniarka! Uuu...! - i w tym momencie zazwyczaj następuje ryk, przypominający odgłosy włoskich robotników na widok długonogiej blondynki w mini.

Trochę inaczej wyglądało to jednak wśród znajomych, szczególnie tych z liceum. Kiedy powiedziałam im, na jakie studia się wybieram, usłyszałam tylko: "i co, chcesz całe życie myć tyłki starym dziadkom?". Warto podkreślić, że większość tych osób planuje zostać wielkimi dyrektorami, biznesmenami i filologami, kończąc swoje politologie, stosunki międzynarodowe i pedagogiki wszelkiej maści. Jaki procent (promil?) z nich znajdzie później pracę w swoim zawodzie? Oczywiście pytanie retoryczne.

Ja decyzję o wyborze studiów podjęłam w pełni świadomie i do tego stosunkowo wcześnie - przynajmniej w porównaniu do kolegów i koleżanek ze szkoły - bo już pod koniec pierwszej klasy liceum. Zanim jednak decyzja zapadła, przepracowałam wiele godzin na rożnych oddziałach w szpitalu w ramach wakacyjnych i zimowych praktyk czy
wolontariatu. 
 I mam nadzieję, że postąpiłam słusznie.