Nawet nie chcę myśleć, ile stopni mrozu znosiłam w ciągu ostatniego weekendu. Póki słońce świeciło, było całkiem znośnie, ale później... Później zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno nie odmroziłam sobie palców u rąk. I u nóg też.
Mimo to cały czas się uśmiechałam, czasem szczerze, czasem nie za bardzo. Trochę wymuszonego entuzjazmu, trochę nowoodkrytej śmiałości (dlaczego nie ujawnia się ona w kwestiach prywatnych?), dużo cierpliwości i już zarobiłam na czwartkowy wypad na bacówkę. I co z tego, że w kurtce, czapce i szaliku z Gumballem (to jaki bohater kreskówki z Cartoon Network - też nie wiedziałam) - nie obdarło mnie to z godności. Powiem więcej, niektóre dzieci były całkiem miłe (szkoda, że zazwyczaj obcokrajowcy).
Teraz mam tylko jedną prośbę do losu: nie chcę być chora!
Za dużo planów opracowanych już na te ferie. Byleby tylko starczyło mi czasu (i entuzjazmu) na naukę. Bo jak nie, to może być krucho.
K. i S. rozmasowują skostniałe dłonie
Piję kawę, rozbudzam myśli (wszakże jeszcze przed piętnastą) i zbieram siły, by zwlec się z krzesła, zawlec do łazienki i jakoś ogarnąć włosy, ciało i twarz. Znając życie i tak nie zdążę, a kuzynka wpada dzisiaj z mocnym postanowieniem robienia trufli.
Najgorsze jest to, iż wieczorem przyjeżdżają chłopaki, by owych trufli skosztować. Już po mnie.
bedzie dobrze:D
OdpowiedzUsuńAj ja też nie chce byc chora!:)
OdpowiedzUsuńświetny blog obserwuje i leczę na rewanż ; )
OdpowiedzUsuńteż się ostatnio zastanawiałam czy nie odmroziłam sobie palcy ;d
OdpowiedzUsuń